Rocksolid Light

Welcome to Rocksolid Light

mail  files  register  newsreader  groups  login

Message-ID:  

Did you know that clones never use mirrors?


interests / soc.culture.polish / Rurarz, Spasowski – żywoty równoległe. Wokół ucieczek ambasadorów PRL w grudniu 1981 r.

SubjectAuthor
o Rurarz, Spasowski – żywoty równoległe. Wokół ucieczek ambasadorów PRL w grudniu Nostradamus

1
Rurarz, Spasowski – żywoty równoległe. Wokół ucieczek ambasadorów PRL w grudniu 1981 r.

<v1gvdf$duec$6@paganini.bofh.team>

  copy mid

https://news.novabbs.org/interests/article-flat.php?id=84592&group=soc.culture.polish#84592

  copy link   Newsgroups: soc.culture.polish
Path: i2pn2.org!i2pn.org!newsfeed.bofh.team!paganini.bofh.team!not-for-mail
From: nostradamus@gmail.com (Nostradamus)
Newsgroups: soc.culture.polish
Subject: Rurarz, Spasowski – żywoty równoległe
._Wokół_ucieczek_ambasadorów_PRL_w_grudniu_1981_
r.
Date: Thu, 9 May 2024 00:47:10 +0200
Organization: To protect and to server
Message-ID: <v1gvdf$duec$6@paganini.bofh.team>
Mime-Version: 1.0
Content-Type: text/plain; charset=UTF-8; format=flowed
Content-Transfer-Encoding: 8bit
Injection-Date: Wed, 8 May 2024 22:47:11 -0000 (UTC)
Injection-Info: paganini.bofh.team; logging-data="457164"; posting-host="OTr4QHKrcQfsmIveRTvnlw.user.paganini.bofh.team"; mail-complaints-to="usenet@bofh.team"; posting-account="9dIQLXBM7WM9KzA+yjdR4A";
User-Agent: Mozilla Thunderbird
Content-Language: de-DE, pl
X-Notice: Filtered by postfilter v. 0.9.3
 by: Nostradamus - Wed, 8 May 2024 22:47 UTC

Nie ulega wątpliwości, że wprowadzenie stanu wojennego 13 grudnia 1981
r. stało się impulsem, który pchnął Romualda Spasowskiego i Zdzisława
Rurarza do dramatycznej decyzji: zwrócenia się o azyl polityczny do
rządu USA. Ucieczka dwóch ambasadorów nie nastąpiła jednak od razu; co
więcej, była wynikiem znacznie bardziej skomplikowanego splotu przyczyn:
zarówno politycznych i ideowych, jak i osobistych; a nawet prozaicznych
– pisze Prof. Patryk PLESKOT

Cisza przed burzą. Dwaj ambasadorzy PRL w przededniu przejścia na drugą
stronę żelaznej kurtyny (grudzień 1981 r.)
Wsobotę 12 grudnia 61-letni Romuald Spasowski, ambasador PRL w
Waszyngtonie – najważniejszej placówki dyplomatycznej po drugiej stronie
żelaznej kurtyny, przebywał w swej rezydencji i od rana śledził
doniesienia z PRL. Około godz. 20.00 czasu waszyngtońskiego (w Polsce
było już po północy) okazało się, że kontakt z Warszawą został odcięty.
„Zrozumiałem, że zaczęła się tragedia. Wanda [żona Romualda – P.P.] nie
mogła powstrzymać łez. Jak zwykle w najcięższych chwilach zamknąłem się
w sobie” – zapisał dyplomata w maszynopisie swych wspomnień.
„Wypowiedziano wojnę »Solidarności«. A to oznaczało wojnę z całym
narodem” – dopowiadał z większym patosem w opublikowanej parę lat
później wersji książkowej.

Łatwo stwierdzić, że te słowa są co najmniej nieprecyzyjne: Spasowski z
pewnością nie mógł wiedzieć już w sobotę – choćby i wieczorem – że w PRL
wprowadzono stan wojenny. Dlatego nie można ufać kolejnemu zdaniu z
książki: „Nie spaliśmy tej nocy, próbując nie przegapić żadnych wieści z
Polski i dyskutując godzinami o tym, co się dzieje”. W wersji z
maszynopisu dodawał, że przez całą noc omawiał sytuację z żoną, córką
Marią i zięciem Andrzejem Grochulskim, zdając sobie sprawę, że w Polsce
wypowiedziano wojnę „Solidarności”. Należy to uznać za literacką
kreację, choć nerwowa atmosfera i poczucie zagrożenia nie musiały być
wcale zmyślone.

Przed północą do ambasady zadzwonił z Nowego Jorku Bohdan Lewandowski,
ówcześnie jeden z zastępców sekretarza generalnego ONZ. Pytał o wieści.
Twierdził, że sam nic nie wie, ale naciskał na Spasowskiego, by ten
czekał na instrukcje.

Wanda Spasowska zapamiętała, że dopiero „13 grudnia zadzwonił do męża
telefon z informacją o stanie wojennym. Nie wiem, kto to był.
Spodziewaliśmy się tego, choć liczyliśmy na jakiś cud. Ja się codziennie
modliłam”. Sam Romuald przyznaje, że dramatyczna niedziela upłynęła pod
znakiem chaosu: pod budynkiem ambasady pojawiła się prasa, telefon
dzwonił bez przerwy. Wszyscy pytali, co się dzieje, a ambasador nie
potrafił im powiedzieć niczego konkretnego.

Jednym z licznych rozmówców ambasadora tego dnia był znany sowietolog
Richard Pipes. Miał odnieść wrażenie, że Spasowski może poprosić o azyl.
Przyznał to jednak już po jego ucieczce, w dodatku w rozmowie z jednym z
polskich dyplomatów. Słowa te nie brzmią więc wiarygodnie – podobnie jak
późniejsze plotki, że Wanda Spasowska znalazła się w gronie
protestujących przed ambasadą. W jednym ze współczesnych wywiadów Pipes
w ogóle zresztą o tym „wrażeniu” nie wspomniał. Stwierdził tylko, że
rozmawiał przez telefon z ambasadorem, usiłując dowiedzieć się czegoś
pewnego o bieżącej sytuacji w Polsce.

Z perspektywy wielu lat wrażenia z pierwszych godzin po wprowadzeniu
stanu wojennego starała się odtwarzać Wanda: „13 grudnia do naszej
rezydencji przyszło wielu znajomych dziennikarzy. Stan wojenny przelał
czarę goryczy. Mówiliśmy im o wszystkim, co czujemy. Gdyby te wiadomości
ukazały się w prasie, jestem pewna, że bym tu dziś nie siedziała. Nic z
tego się nie ukazało. Żądni sensacji amerykańscy dziennikarze tym razem
postanowili nas chronić”. Da się tu dostrzec pewną przesadę, a media –
choć przecież niezależne – nie milczały zapewne z własnej woli, a raczej
z inspiracji służb i władz; przy tym trudno sobie wyobrazić, by Wanda
wypowiadała się w całkowicie otwarty sposób. Na pewno jednak Spasowskim
puszczały „ideologiczne hamulce” – to zjawisko uwidacznia się także w
przypadku Zdzisława Rurarza.

Wciąż 13 grudnia wieczorem (czasu waszyngtońskiego) Spasowski wysłał do
Warszawy depeszę utrzymaną w powściągliwym tonie, ale dość emocjonalną
jak na szyfrogram dyplomatyczny. Donosił o wniosku Departamentu Stanu o
„natychmiastowe przekazanie zapytania w związku z wypadkami w Warszawie
w nocy z 12 na 13 [grudnia]. Pytają, jaki jest zasięg operacji
policyjnej, jaki cel i czas trwania. Stwierdzają, że stale powtarzali,
że w wypadku użycia siły będą musieli zrewidować wychodzenie nam
naprzeciw w sprawach gospodarczych […]. Proszę o możliwie pilną
odpowiedź”. Dalej ambasador pisał bardziej osobiście: „Proszę o
informację również dla mnie. Agencje zasypują nas pytaniami. Powtarzają
wiadomość o otoczeniu budynków »Solidarności« w Warszawie i Gdańsku.
Podaje się również za Reuterem wiadomości o ruchach czołgów radzieckich.
Czekam na odpowiedź”.

W słowach tych można dostrzec zdenerwowanie, zaniepokojenie,
dezorientację – ale na pewno one same nie dawały podstaw, by posądzać
nadawcę o chęć ucieczki.

* * *
Wsobotę 12 grudnia Zdzisław Rurarz – młodszy od Spasowskiego o 10 lat
ambasador PRL w Tokio – wraz z żoną Janiną zjadł lunch w jednej z
tradycyjnych restauracji z japońskim kompozytorem Matsudairą Yoritsunem
(mówiącym zresztą po polsku) i jego małżonką. Rurarz wspominał, że
spotkanie przebiegło w serdecznej, wręcz beztroskiej atmosferze.

Niedzielny poranek 13 grudnia Rurarzowie spędzili w swej rezydencji.
Około godz. 11.00 czasu tokijskiego (w Polsce trwała jeszcze noc z 12 na
13 grudnia) wyszli na zewnątrz z zamiarem udania się na przejażdżkę. Jak
zapamiętał ambasador, nagle podbiegł do nich Janusz Omietański –
rezydent SB w ambasadzie – pełniący akurat w placówce (czy tylko
przypadkiem?) dyżur telefoniczny. Poinformował o przerwaniu połączenia z
Warszawą. Zaniepokojony Zdzisław postanowił mimo wszystko pojechać z
rodziną na zaplanowaną wycieczkę. Sprawa nie dawała mu jednak spokoju i
szybko wrócił. W ambasadzie przekazano mu potwierdzoną już informację o
wprowadzeniu stanu wojennego w Polsce.

Relacja ta nie jest pewna: w innym miejscu Zdzisław twierdził, że o
stanie wojennym dowiedział się z japońskiego radia. Wersje te nie są
sprzeczne: być może chodziło o wiadomości zasłyszane w radiu podczas
przejażdżki, potwierdzające niejasne jeszcze słowa Omietańskiego, a
następnie zweryfikowane na miejscu.

Po powrocie do placówki Rurarz oczywiście nie mógł połączyć się z
Warszawą i zdobyć bardziej konkretnych danych bezpośrednio z MSZ. Mimo
że wcześniej pesymistycznie patrzył na sytuację w Polsce, był teraz
zaskoczony – podobnie jak personel placówki i gość specjalny: Józef
Cyrankiewicz, przybyły tu w sprawach rodzinnych 10 dni wcześniej.
Ambasador nie spodziewał się, że siłowe rozwiązanie zostanie wprowadzone
jeszcze przed świętami. Do końca łudził się, że gen. Wojciech Jaruzelski
nie poważy się na ten „akt zdrady wobec swego narodu”. Tak przynajmniej
twierdził później. W pierwszym odruchu był nawet gotowy przyjąć, że może
Jaruzelski działał w obronie Polski przed interwencją zbrojną. Nie
chciał uwierzyć, iż generał „dopuścił się obrzydliwej zdrady własnego
narodu”. Szybko jednak zrozumiał, że tak właśnie było. Podobnie jak w
przypadku Spasowskiego, trzeba ostrożnie podchodzić do takich
rekonstrukcji myślowych tworzonych już po ucieczce przez samych bohaterów.

Na razie jednak w reakcji na nieprecyzyjne wiadomości z Warszawy Rurarz
był zobowiązany do zaostrzenia zasad bezpieczeństwa w placówce i
zwrócenia się z prośbą do japońskiej policji o zwiększenie ochrony. Tym
samym utrudniał sobie ucieczkę. Trzeba pamiętać, że ambasada tokijska
była znacznie mniejsza od waszyngtońskiej, a ambasador mieszkał na jej
terenie, niełatwo więc było wymknąć się po kryjomu.

Wciąż 13 grudnia, choć z opóźnieniem, zaczęły napływać nowe lakoniczne
informacje z Warszawy. Atmosfera na placówce stawała się coraz bardziej
nerwowa. „Dzidek słucha wiadomości do 2.00 w nocy” – notowała Janina Rurarz.

* * *
Zarówno w przypadku Spasowskiego, jak i Rurarza, mimo wszystko, nie
sposób dopatrzyć się odbiegających od normy reakcji na wprowadzenie
stanu wojennego. Czy byli po prostu zbyt wytrawnymi dyplomatami, by
zdradzić, czy też decyzja o ucieczce dopiero musiała zapaść? To, co
wydarzyło się już kilka dni później (czyli 19 grudnia w przypadku
Romualda i 23 grudnia w przypadku Rurarza) na pewno zdumiało nie tylko
ich podwładnych i centralę MSZ w Warszawie, lecz także polską i światową
opinię publiczną.

Co zatem zmieniło się w ciągu kilkudziesięciu zaledwie godzin? Czy
zaskoczone były również polskie i amerykańskie służby specjalne? Czy
stan wojenny był początkiem, a może wręcz przeciwnie: końcowym etapem
planowania ucieczki? Czemu o azyl poprosili właśnie ci ambasadorzy, a
nie inni? To tylko niektóre pytania poruszane w książce.


Click here to read the complete article

interests / soc.culture.polish / Rurarz, Spasowski – żywoty równoległe. Wokół ucieczek ambasadorów PRL w grudniu 1981 r.

1
server_pubkey.txt

rocksolid light 0.9.81
clearnet tor